01 Jul
01Jul

Mateusz Zając

Władze Singapuru podają, że nastała obecnie "nowa normalność życia z Covidem". W związku z tym decydują się na życie bez kwarantann, podawania codziennych statystyk dotyczących zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2. Władze jednak przede wszystkim naciskają na "szczepienia". Nie zrezygnowano także z testów i innych ważnych elementów plandemii. Rzekomy powrót do normalności to pułapka.

Singapurski rząd oznajmił, że będzie traktował koronę jak inne choroby endemiczne (stale występujące w społeczeństwie, np. grypa, przeziębienie). Nie oznacza to jednak, że Singapur wraca do normalności. Okazuje się, że najbardziej dotkliwe restrykcje wciąż tam będą obowiązywać.

Ogłoszono, że celem nie będzie obniżenie do zera ilości zakażeń, a osoby chore i podróżujące nie będą musiały się izolować, nie będzie także ogłaszania codziennych ilości przypadków zarażeń, ani innych związanych z tym statystyk. Jednak trzeba będzie poddawać się testom, aby udać się do sklepu lub iść do pracy. Prawdopodobnie pod niniejszy wymóg wykonywania testów nie podlegają "zaszczepieni". Ograniczenie to jest na tyle uciążliwe, że wręcz zmusi wielu ludzi do "zaszczepienia" się, jeśli "zaszczepieni" nie musieliby wykonywać testów na obecność korony, aby wejść do sklepu lub miejsca pracy.

- "Zła wiadomość jest taka, że COVID-19 może nigdy nie odejść. Dobra zaś jest taka, że możliwe jest normalne życie z nim. To oznacza, że wirus będzie się mutował i tym samym będzie żył w naszej społeczności" - napisali singapurscy ministrowie handlu Singapuru Gan Kim Yong, finansów Lawrence Wong i zdrowia Ong Ye Kung w edytorialu do gazety "The Straits Times". Osoby te tworzą grupę zadaniową ds. walki z COVID-19.

- "Każdego roku wiele osób zapada na grypę. Przytłaczająca większość wraca do zdrowia bez konieczności hospitalizacji i z niewielką ilością leków lub bez leków. Jednak mniejszość, zwłaszcza osoby starsze i cierpiące na choroby współistniejące, może ciężko zachorować, a niektórzy umrzeć. Nie możemy tego wykorzenić, lecz jesteśmy w stanie przemienić pandemię w coś o wiele mniej zagrażającego, jak grypa, czy ospa wietrzna i żyć dalej" - oznajmiają politycy.

Rząd zdjął obostrzenia, które nie mają generują bezpośredniego, silnego nacisku na "szczepienia". Pozostawił m.in. obowiązek wykonywania testów (nie wiadomo na jakich zasadach), aby móc robić zakupy i pracować oraz obowiązek noszenia masek. Najprawdopodobniej ograniczenie dotyczące testów nie tyczy się "zaszczepionych". Władza wykorzystuje obecnie tzw. "szczepionkowy" przymus lekki. Oznacza to, że oficjalnie "szczepienia" są dobrowolne, lecz praktycznie osoby "niezaszczepione" mają tak znaczące ograniczenia, że muszą się "zaszczepić", aby normalnie funkcjonować.

Rząd Singapuru stawił warunek, że do początku sierpnia w pełni "zaszczepionych" (dwoma dawkami preparatu genowego) ma być przynajmniej 2/3 mieszkańców kraju. W Singapurze żyje obecnie ok. 5,7 mln ludzi.

Ministrowie ponadto nie wykluczają, że w przyszłości (nie sprecyzowali, kiedy) koniecznym będzie "doszczepianie" osób już "zaszczepionych". Teorie głoszące, że "szczepienia" będą cykliczne - stopniowa depopulacja, dehumanizacja, transhumanizm - stają się realne.

Podają ponadto, że powszechnie stosowanymi testami zamiast testów PCR mają się stać testy antygenowe. Są one jeszcze mniej dokładne od testów PCR, lecz wyniki testów antygenowych można uzyskać dużo szybciej niż testów PCR. Precyzyjność badań antygenowych jest tak niska, że prawdopodobieństwo uzyskania fałszywie dodatniego wyniku jest bardzo duże. Testy te absolutnie nie powinny być stosowane do diagnozowania zakażenia wirusem SARS-CoV-2 u kogoś. Badania antygenowe się do tego nie nadają.

Singapurski rząd ogłasza także, że zamiast codziennego komunikowania o liczbie zakażeń, będzie koncentrował się na liczbie osób hospitalizowanych z racji Covid-19. Nie wiadomo, czy oznacza to, że teraz propaganda będzie dotyczyć ilości leczonych w szpitalach chorych na Covid-19, a nie ilości zakażeń, czy może decyzje rządowe będą opierały się na ilości hospitalizowanych.

W Singapurze obecnie dalej funkcjonuje obowiązek noszenia masek w pomieszczeniach zamkniętych, ale też na zewnątrz, co jest niezwykle uporczywe i szkodliwe dla zdrowia. Nieprzestrzeganie restrykcji może się skończyć nałożeniem bardzo wysokich kar finansowych. Za nienoszenie maski w miejscach publicznych przewidziana grozi kara więzienia do sześciu miesięcy lub grzywna w wysokości do 10 tys. dol. singapurskich (ok. 28 tys. zł). Zbrodniczy reżim covidiański jest tam dużo ostrzejszy niż w Europie.

Warto przypomnieć też, że w 2020 roku w Singapurze stosowano bardzo ostre obostrzenia, za których nieprzestrzeganie także groziły srogie kary. Obowiązywały ścisłe kontrole graniczne przy przyjeździe z większości krajów, w tym testy na granicy, kwarantanny w hotelu lub w domu. Singapur nadal pozostaje zamknięty dla cudzoziemców przybywających tu na pobyt krótkoterminowy.

Tzw. nowa normalność nie ma nic wspólnego z normalnością. Nie nabierzcie się na to. Nie akceptujmy tego. Wyrażajmy swój sprzeciw! Elity pod pozorem powrotu do normalności jeszcze bardziej pchają nas w NWO!

Źródła: https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/aktualnosci/news-singapur-zdecydowal-traktowac-koronawirusa-jak-grype,nId,5320234, https://www.rp.pl/Koronawirus-SARS-CoV-2/210629447-Koronawirus-Singapur-ma-plan-by-zaczac-traktowac-COVID-jak-grype.html i https://wiadomosci.onet.pl/swiat/singapur-wprowadza-taktyke-zycia-z-covidem-koniec-z-testami-kwarantannami-i/jn67nzm

Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.